The Tiger Lillies w Tobaco Parku. Recenzja i zdjęcia!

Pojawili się o 20:50. Martyn Jacques w pantomimicznym makijażu, przybrany angielskim melonikiem, z malutkim akordeonem. Adrian Stout, basista, z równie wielką wprawą władający piłą. Oraz domykający kabaret Adrian Huge, w moim odczuciu postać najbardziej komiczna, bo przygrywająca na dziecięcym zestawie perkusyjnym. W trakcie trwającego półtorej godziny występu zagrali aż siedemnaście numerów, z czego trzy wymuszone gromkimi oklaskami na bisach. Czy się podobało? A mogło się nie podobać? Wystartowali numerem &bdquoLiving hell”, wprowadzając zgromadzonych w niesamowity klimat ich twórczości. Tak właściwie to nasuwa się pytanie, jak ją zaklasyfikować? Nie jest to jednorazowy eksperyment, bo w przyszłym roku zespół będzie świętować 25-lecie działalności artystycznej. Awangarda muzyczna? Pewnie coś w tym jest, problem polega jednak na tym, że The Tiger Lillies nie można ometkować jako grupę awangardową i pójść sobie dalej bez słowa wyjaśnienia. Groteska, kabaret, komedia, angielski, a nawet czarny humor. Do tego pantomima, surrealistyczny wygląd, o którym zdążyłem już wspomnieć, obsceniczne zachowania i falset Martina. Konia z rzędem temu, kto znajdzie określenie na to wszystko” – występ The Tiger Lillies recenzuje Karol Sakosik, dziennikarz Radia Uniwersytetu Łódzkiego. Zapraszamy do obejrzenia galerii zdjęć z koncertu!

tl_mg_7349

&nbps;